Najlepsza edycja Le Guess Who do tej pory

2018-11-28 19:08:51

Że za duży, że za dużo ludzi, że komercha i nie to samo, i dlaczego wszyscy tu teraz zaczęli przyjeżdżać? Le Guess Who przeszedł już oficjalnie na poziom europejskiej superimprezy - i fakt, są w związku z tym niefajne zmiany, takie jak tłumy i niemożliwe kolejki na koncerty. Niemniej jednak stoję za nimi murem: zrobili najlepszy festiwal w Europie, jaki miałam okazję odwiedzić. W tym roku program był tak dobry, że z trudem mogę na cokolwiek w programie narzekać. I z rozmów przy papierosie mogę śmiało wnioskować, że reszta miała tak samo. [/b]


Nie jest łatwo wybrać ulubieńców, bo ilość dobrych koncertów przekroczyła wszelkie oczekiwania. Ale może trzy grubsze zaskoczenia?

Beverly Glenn-Copeland
Moja taktyka w tym roku polegała na wybieraniu artystów, których słabo lub w ogóle nie znałam (zazwyczaj)/ nigdy nie widziałam na żywo. Beverly był taką niedzielną niespodzianką: w sali Herz, z wielopiętrowymi, futurystycznymi balkonami, i sceną ozdobioną projekcjami jak witraże kościelne. No i ten niesamowity głos, szkolony na niemiecką modłę “lieder” od młodości, nie tak odległy od operowej rozpiętości, kobieco miękki i męsko głęboki. Beverly, który urodził się jako kobieta, pięknie balansuje cechy obu płci, pozostając fascynującą zagadką dla kogoś, kto oglądając go na scenie nie zna jego historii. W pewnym sensie estetyka i treść jego kompozycji są też raczej feministyczne, czy może kobiece: to historie o pokoju, solidarności, wolności, równości, do których dociera się poprzez sztukę i miłość. Jedna z takich kompozycji opierała się na religijnych pieśniach wykonywanych przez Afroamemerykanów w czasach niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych (zabraniano im wówczas używać bębnów, bojąc się, że zjednoczą ich one i skłonią do buntu, co też wydarzyło się na Haiti) - i Beverly wykonał ją teraz z bębnem, odkrywając jednocześnie przed nami ukryte znaczenia tej pozornie prostej piosenki. Mieliśmy niezwykłą przyjemność przeżyć na żywo ten eklektyczny materiał, z jakiego składają się “Keyboard Fantasies” - płyta Beverly sprzed 30 lat, która sprzedała się w 200 egzemplarzach, a teraz jest kolekcjonerskim rarytasem, całkowicie zasłużonym. Towarzyszyła mu na scenie grupa jazzujących artystów z Indigo Rising: cudowny, bardzo młody i w większości kobiecy skład bez przerwy uśmiechniętych artystów. Zgotowali razem naprawdę religijne doświadczenie: świetnie oddając kościelno-gospelowo-songwritersko-new-age’owego ducha “Keyboard Fantasies”. Najgłośniejszą fanką występu była z resztą Pat Thomas, która niedługo później rozgrzała buntowniczą poezją Pandorę wraz z jazzową petardą: Irreversible Entanglements.

Endless Boogie

No więc podobno najtrudniej gra się rano. Tak przynajmniej twierdzą nowojorczycy, którym przypadła scena o godzinie 12 w niedzielę, pod koniec maratonu (chyba raczej to mieli na myśli). Myślę jednak, że trochę nas kokietowali tym narzekaniem, bo jeśli grali ostatniego dnia imprezy na końcu miasta, w południe, na koncert wciąż trzeba stać w kolejce, raczej nie jest aż tak ciężko. Tłum był spory i atmosfera wyjątkowa: w wagonowato długiej sali dB’s, miejsca jak wyjętego z lat 70-tych (starannie udekorowanego w stylu “półwiecza”) i obitego boazerią, w towarzystwie tej fantastycznej rockowej muzyki wszyscy mogliśmy się poczuć trochę jak w latach 60/70-tych. Psychodelia, niekończący się utwór, teksty opowiadające o jakichś dziwnych spotkaniach z dziwnymi ludźmi w brudnych, niebezpiecznych miastach Ameryki, narkotyki i pot, który sprzęga gitary. Wszyscy wzięliśmy udział w jednym kawałku, który grał od początku do końca w hipnotyczny i fascynujący sposób, niezależnie od tego, kiedy udało nam się wcisnąć do sali. Komunia dla hipisów.

Ras_G & The Afrikan Space Program

Zaczęło się nieśmiało: gigantyczny DJ w malutkiej przestrzeni i malutki MC z przodu, razem z tłumem. Ten drugi miał wyjątkowo trudno, bo publiczność przez długi czas nie chciała dać się namówić do wspólnego pokrzykiwania, śpiewania i tańca. Ale pracą i wytrwałością udało ich się urobić - nie bez znaczenia były też nieprawdopodobne bity serwowane przez Afrykański Projekt Kosmiczny. Tak eklektycznie i mądrze zmiksowane rzeczy, które dotykają wszystkiego: popu, gangsta rapu, RnB, funku, soulu, hip-hopu, eksperymentalnej elektroniki, techna, afrofuturyzmu, disco - you name it - nie zdarzają się wielu Djom. I tak stopniowo wszyscy poddali się muzyce i świetnej robocie MC, którzy zmusili nas do tańca. Krytycznego. Zbuntowanego. Mądrego. Oczyszczającego tańca.

Jesteś na profilu Natalia Skoczylas - stronie mieszkańca miasta Polska. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj